sobota, 22 marca 2014

Skąd się wzięła plaga otyłości?

Wystarczy się rozejrzeć, by się przekonać, że wokół nas jest coraz więcej tych, którzy ważą za dużo. Otyłość sprawia nie tylko, że mamy kłopot ze znalezieniem dla siebie ubrań, a w skrajnych wypadkach – że musimy kupować dwa bilety na autobus ze względu na ilość zajmowanych przez siebie miejsc; duża nadwaga to przede wszystkim ogromne zagrożenie dla naszego zdrowia. Chyba równie przerażający jak statystki dotyczące śmierci powodowanych niezdrowym stylem życia jest fakt, że otyłość nikogo już nie martwi.

 

 Kiedyś puszystych osób było mniej i chyba przez to łatwiej ich było zauważyć. Dziś jest ich tak wielu, że wtapiają się w tłum. Zjawisko doskonale ilustrują dane z USA: między rokiem 1960 a 1980 w Stanach Zjednoczonych 15% społeczeństwa borykało się z nadwagą. Po tym okresie otyłych zaczęło przybywać w tak zatrważającym tempie, że według najnowszych badań za siedem lat 40% amerykańskich obywateli będzie ważyło znacznie więcej, niż powinno. Jak to możliwe? Skąd się wzięła plaga otyłości? Jemy więcej, niż możemy spalić. Co do jednego można mieć pewność: jeśli będziemy spożywać więcej kalorii, niż będziemy w stanie spalić – przytyjemy. Kiedyś ludzie wracający z pracy mogli poszczycić się dużym spalaniem w ciągu dnia, bo każda praca wymagała większego wysiłku, również fizycznego. Spalanie kalorii odbywało się także w drodze z i do domu, było efektem przemieszczania się rowerem lub pieszo, biegania po schodach. Teraz większość z nas korzysta z auta czy komunikacji miejskiej, zamiast schodów wybieramy windę, a dzień pracy to 8 godzin spędzonych za biurkiem w pozycji siedzącej. Ruszamy się coraz mniej, jemy wciąż tyle samo lub, co gorsze, coraz więcej. Łatwo na nas wpłynąć
O otyłości powiedziano kiedyś, że jest jak wirus - jest zaraźliwa. Okazuje się, że jeśli nasza rodzina i przyjaciele mają problem z nadwagą, my sami stajemy się bardziej na nią podatni. Jesteśmy zaprogramowani biologicznie, by upodabniać się do ludzi ze swojego otoczenia. Jedząc posiłek z przyjaciółmi nieprzejmującymi się wagą, zjemy prawdopodobnie o 300kcal więcej, niż gdybyśmy jedli sami. Inny aspekt omawianego problemu to dzieci i reklamy. Im więcej reklam obejrzy dziecko, tym będzie cięższe. Warto dodać, że nie działa to w drugą stronę; dzieci nieoglądające reklam nie chudną, ale ich waga pozostaje bez zmian. Dla maluchów przypatrywanie się szklanemu ekranowi, na którym ludzie jedzą ogromne ilości słodyczy jest jak dla nas siedzenie przy stole z przejadającymi się znajomymi. A blok reklamowy to nie tylko kuszące nas kaloriami kolorowe obrazki, ale także przerwa w programie, którą można wykorzystać na wyskoczenie do kuchni. Jedzenie jest tanie
Brak aktywności fizycznej, presja grupy rówieśniczej – żaden z tych czynników nie zadziałałby, gdyby jedzenie nie było takie tanie. Kilka dekad temu ludzie wydawali ponad ¼ swoich zarobków na zakupy spożywcze. Jedzenie było dużo droższe, pieniędzmi gospodarowano rozważniej. Dziś jesteśmy w stanie zaspokoić głód za nawet 10% swojej pensji. Nie przejmujemy się wartościami odżywczymi kupowanych przez siebie produktów, bo zawsze możemy coś dobrać. Lata komuny się skończyły – teraz możemy mieć wszystko w dowolnych ilościach. Jedzenie jest mocno przetworzone
Jemy bardzo kaloryczne rzeczy o znikomych wartościach odżywczych. Wraz z postępami technologicznymi w przemyśle spożywczym, doszło do obniżenia jakości produktów. Pewne składniki zastąpiono tańszymi, niezdrowymi „odpowiednikami” (np. zamiast cukru często używa się glukozowo-fruktozowego syropu kukurydzianego), przyprawy – konserwantami. W tej chwili „uzdatnia” się już wszystko: od chleba do pieczonego kurczaka. Wszystkie te niezdrowe składniki nie tylko poprawiają smak jedzenia; uważa się, że są odpowiedzialne za zwiększenie apetytu. Dla poprzednich pokoleń tłuszcz, cukier i sól nie były tak łatwo dostępne jak  dla nas, dlatego odczuwamy nieodpartą (pierwotną?) ochotę, by się nachapać, skoro mamy ku temu okazję. A kompulsywnym jedzeniem żądzą mechanizmy podobne do tych, odpowiedzialnych za uzależnienie od kokainy. Gdy zaczniemy jeść, ciężko nam przestać. Jemy, by się odstresować
Jedzenie poprawia nam samopoczucie, dlatego ludzie żyjący w ciągłym stresie często mają nadwagę. Jedzenie kojarzy się nam z miłością, poczuciem bezpieczeństwa, jedzenie nas pociesza. Gdy cały świat wali się nam na głowę, czekolada nas nie zawiedzie. Bez względu na to, jak poszedł nam ostatni projekt, ona będzie smakować tak samo dobrze.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz